środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 4.

(...) ostrzegał ją, że taka właśnie będzie miłość: pozbawi ją sił, obedrze z dumy, nie da możliwości wyboru. Nigdy jednak jej nie uprzedził, ze ogarnie ją nieugaszone pragnienie tej miłości, że wślizgnie się ona do jej serca, ze będzie dręczyć jak na wpół zapomniany sen.

Ruth Goodman

Na samym wstępie chcę uprzedzić, że rozdział jest skupiony na relacji Klausa i Caroline.
Także antyfani tego shipu są proszeni o odejście od swoich monitorów! ;)
Z dedykacją dla każdego z Was, kto poświęca swój czas by przeczytać tych kilkanaście niezgrabnych, ale pochodzących prosto z serca linijek ;)

http://www.youtube.com/watch?v=ldPGiFtps1Y - do posłuchania w trakcie ;)

- Klaus?! Klaus? No dalej! Obudź się! błagam...- Szarpałam jego bezwładnie leżące ciało, klepiąc jednocześnie po policzkach. Nie reagował.
Co się mogło stać? Roztrzęsiona rozejrzałam się po pokoju, w którym jeszcze przecież przed chwilą rozmawialiśmy. Nie wiedziałam czy zadzwonić do kogoś, albo odwieźć go do domu... nie wiedziałam... Co innego gdyby miał jakieś bliskie osoby, ale żadna taka nie istniała. Nie było nikogo, kogo mógłby obchodzić jego los...Zostawiłam go zatem u mnie w pokoju, położyłam na moim łóżku usiadłam obok i czekałam w niecierpliwości i strachu przez najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Miałam czas by zdać sobie sprawę, jak to naprawdę z nami jest. Nie jest mi obojętny. Tyler też nie... Ale kochać ich obu nie potrafię. Gdy pierwszy raz w życiu leżał tak obok mnie, bez słowa, bez swojego czarnego humorku... Brakowało mi tego. Cholernie mi brakowało jego realnej obecności. Przez cały czas tworzyłam mur, twardą balisade, która miała za zadanie ochronić mnie przede mną samą i uczuciem jakie cały czas narasta, gdy.. gdy stoję obok niego, gdy opowiada mi o swojej przeszłości, gdy patrzy z nadzieją, że dam nam w końcu szansę... Los tak cholernie z nas zadrwił, utknęliśmy w pułapce z której nie ma wyjścia. - Pomyślałam ocierając pojedynczą łzę spływającą po policzku.
- Ca.. Caro.. Caroline..
- Wróciłeś.. - Natychmiast nachyliłam się nad nim i pogłaskałam delikatnie wierzchem dłoni po jego lodowatym policzku. Pochwycił ją  i delikatnie pocałował. Moje serce gdyby biło, podejrzewam że pękłoby z radości na dźwięk jego słów, na widok, że jest już wszystko w porządku.
- Ja.. Ja nie wiedziałam co robić, boże tak się bałam, przepraszam! - Sklejałam zdanie cała roztrzęsiona, łzy napływały mi do oczu.
- Bałaś się? - Zapytał przełknąwszy ślinę. Moje ego przemówiło, nie chciałam ostatecznie się przyznać, ale radość z jego obecności przewyższyła moją dumę.
- Umierałam ze strachu. - Chyba nigdy wcześniej nie brzmiałam bardziej wiarygodnie. Aż sama sobie się dziwiłam. Jego oczy natychmiast się uśmiechnęły i wskazał zachęcająco dłonią na miejsce na łóżku, a ja położyłam się obok niego, krzyżując nogi i ręce na piersiach.
- Co za paradoks... - Zaczął, a ja spojrzałam na Jego cudowną twarz, nigdy wcześniej nie dostrzegałam jej piękna. Nie widziałam go takim jakim jest.
- Bezduszny socjopata zakochał się w nieskazitelnej duszy. - Spojrzał mi głęboko w oczy i chwycił mój podbródek.
- Nie boisz się, że nigdy nie przestanę o Ciebie walczyć? - Wyszeptał, jego oczy ukazywały prawdę, oczarowanie, szacunek, troskę... Wszystko to co zawsze chciałam widzieć w spojrzeniu Tylera. Ten moment obejmował cały świat, było w nim tak wiele zrozumienia, otuchy i miłości, że nie chcę Ci się zwyczajnie wierzyć, że to się właśnie dzieje.
- Boję się, że możesz nie dotrzymać słowa.. - Odpowiedziałam uśmiechając się do Niego jednym z moich specjalnych uśmiechów.
- Przez stulecia nauczyłem się cierpliwości Caroline, nie masz pojęcia jak długo mogę na Ciebie czekać. - Uśmiechnął się ukazując wszystkie swoje białe perły i mimowolnie spojrzał na moje usta. Odwzajemniłam się tym samym. Delikatnie i powoli wplótł jedną dłoń w moje loki, a ja ułożyłam swoją na jego ramieniu. Przyciągnął mnie lekko do siebie i obdarzył najcudowniejszym i najsubtelniejszym pocałunkiem jakiego miałam okazję w życiu doświadczyć. Lata doświadczeń. - Pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Na sam koniec prawie niezauważalnie musnął mojej dolnej wargi, odsunął się lekko i czule pocałował w czoło.
- Teraz nie ma możliwości, żebym Cię gdziekolwiek puścił. - Przysunął moją dłoń do ust i pogładził ją swoim policzkiem. Rozchyliłam lekko usta by coś odpowiedzieć, ale nie chciałam przerywać tej chwili. Czułam się cudownie. Oboje zatraciliśmy się w tym wyczekiwanym momencie, że czas zdawał się stanąć w miejscu.
- Caroline? - Usłyszałam boleśnie wypowiedziane westchnięcie, odwróciliśmy się speszeni w kierunku drzwi, a w samym przejściu stał Tyler, Elena, Stefan i Damon. Stali jak słup soli, wszyscy razem. Na twarzy Eleny malował się szok, Damon tylko skrzywił się w obrzydzeniu i wyszedł. Chciałam się odezwać, tak bardzo chciałam... ale nie wiedziałam co mogłam powiedzieć, żeby zwyczajnie zrozumieli to szaleństwo, które dziś się we mnie narodziło.

6 komentarzy:

  1. Oj nie wiem, który raz Ci to mówię, ale wiedz, że jesteś świetna i Twoje opowiadania również.
    Pozdrawiam.
    XoXo;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie jest bardzo zgrabne nie rozumiem czemu piszesz że nie :) Ciekawe jak teraz zachowa się Caroline skoro wszyscy już wiedzą :) W kolejnych rozdziałach wyjaśnisz czemu Klaus stracił przytomność? Musi coś w tym być :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to było urocze. Mam nadzieje, że teraz kiedy wszyscy wiedzą nie będą oskarżać Caroline tylko spróbują ją zrozumieć. Świetnie piszesz, oby tak dalej. Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam zgaszone światło, w tle było słychać świetną muzykę, a na niebie błyskały błyskawice, a ja czytałam ten rozdział. Dodało to niesamowitej atmosfery! Jestem ciekawa, co będzie dalej. Co K&C powiedzą Elenie, Damon'owi, Stefan'owi i Tyler'owi? Jak się wytłumaczą? Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne no po prostu świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jak głupia uśmiechałam się do ekranu a na końcu to tak się roześmiałam że chyba wszyscy w domu mnie usłyszeli
    epickie perfekcyjne i jestem pełna podziwu

    OdpowiedzUsuń

c z y t a j ą

liczby