wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 3.

 No to 3 rozdział już gotowy, mam nadzieję, że się spodoba ;)
Obiecuję, już nie będę więcej kombinować z szablonem, po prostu wcześniej nie odpowiadał mi schemat kolorów i musiałam je zmienić :D
Zapraszam do lektury.
 ***

''Nienawiść to popioły po wielkiej miłości.''
Walter Raleigh

CAROLINE

Przekreśliłam jedno, by móc ocalić drugie.
To prawda. Nienawiść to popioły po wielkiej miłości, kiedyś się z tym nie zgadzałam, a autora tego cytatu miałam za kompletnego idiotę. Co za ironia losu, dziś to zdanie bez problemu pasuje do mojej sytuacji. W głowie miałam ułożone dwa zdania, które skieruję do obydwóch hybryd.
Podeszłam niepewnie do Tylera i głaszcząc go po policzku zaczęłam swój monolog.
- Kocham Cię, ale... dziś wydarzyło się tak wiele, że zrozumiałam jak naprawdę wyglądał nasz związek Tyler. - Przygryzłam nerwowo wargę, by móc dalej kontynuować. Na jego twarzy powoli malowała się agresja.
- Nie rozumiem Caroline, co Ty wygadujesz? co Oni ci zrobili!? - Zaczął wyrywać się w kierunku Klausa i Esther, ale powstrzymałam go silnie chwytając za rękaw koszuli.
- Nic co mogłoby mnie skrzywdzić. Po prostu... nie mogę dalej być z Tobą, gdy przez większość czasu Cię przy ma. To tak nie działa. Czasem sama miłość to za mało. - Wymamrotałam powstrzymując się od płaczu. Musiałam przerwać właśnie teraz. Dalsza rozmowa mogłaby mnie złamać na pół. Tyler tylko patrzył z wściekłością raz na mnie raz na Klausa i Esther. Ominęłam go i podeszłam do pierwotnego.
Stał w drzwiach z żalem w oczach, ale też z wieloma pytaniami, na które tylko ja pewnie znałam odpowiedź.
- Klaus, słuchaj... - Zaczęłam niemrawo, gładząc go po koszuli. Przez moment nie miałam odwagi spojrzeć mu prosto w oczy. Wiedziałam, jak wiele to dla niego znaczy, ale nie umiałam pogodzić się ot tak z jego naturą, z nim samym.
- Jestem Ci naprawdę, naprawdę ogromnie wdzięczna i ... i żadne słowa nie wyrażą tego co czuję, ale... - Odważyłam się podnieść wzrok.
- Nie mogę patrzeć na Ciebie przez pryzmat kilku dobrych wydarzeń, gdy one tak naprawdę są w cieniu większości tych złych. - Patrzył na mnie z żalem, choć kilka razy przybierał maskę twardziela.
- Tworzysz dziwne hipotezy Caroline... - Odparł twardo, odwracając wzrok. Czułam, że chciał żeby ta rozmowa jak najszybciej dobiegła końca.
- Samo zaklęcie nie sprawi, że nagle stanę się matką Teresą i każdy Twój wybryk zwyczajnie puszczę w niepamięć. - Odpowiedziałam zmieniając ton głosu na nieco bardziej stanowczy i oschły. Zdawałam sobie sprawę, że i tak nigdy by nam nie wyszło. On i ja to jak Piękna i Bestia, ale w wydaniu dla dorosłych, gdzie jest krwawo, świat jest podły, a ludzie fałszywi. Duet nie do przełknięcia. Spojrzałam na matkę Klausa, nie wydawała się być zła faktem, że potraktowałam jej syna tak jak potraktowałam. Wręcz przeciwnie, na jej twarzy malował się delikatny uśmiech satysfakcji. Czy o to jej chodziło?
- I.. - Przytuliłam go pierwszy raz w życiu.
- Bez względu na to co do Ciebie czuję. Nie wymażę zła które przyniosłeś ze sobą do Mystic Falls. Przepraszam - Wyszeptałam i szybkim krokiem poszłam w swoją stronę zostawiając tym samym za sobą dwie Hybrydy, które w ten czy inny sposób, nigdy nie były mi obojętne.

KLAUS/ESTHER


Musiałem zostawić moją małą Caroline za sobą i skończyć z tą farsą. Nigdy nie była mi przeznaczona, tylko jak mogłem tak długo się oszukiwać? - Upiłem spory łyk Szkockiej. Języki ognia zdawały się być parą kochanków tańczącą ze sobą.
Tylko co dokładnie zrobiła Esther, to pytanie nie dawało mi spokoju.
Postawiłem szklankę z trunkiem na stoliku, przetarłem nerwowo wargi i szybkim krokiem poszedłem do matki.
Przeszedłem przez pokój, a ona stała w rogu szlifując jakimś materiałem jeden ze sztyletów.
- Co dziś zrobiłaś Caroline? - Warknąłem, a krew zaczęła burzyć się z irytacji i gniewu, jakiego dziś przyszło mi doświadczyć.
- Niklaus... - Odwróciła się do mnie i spojrzała tym swoim udawanym matczynym spojrzeniem, ależ mnie to irytowało...
- Nigdy nie potrafiłeś pogodzić się z czymś, co było nie tak jak sobie życzyłeś.
- Nie wydaję mi się, aby to były twoje sprawy, żebyś wydawała osądy. - Skwitowałem, obrzuciwszy ją ostrzegawczym spojrzeniem.
- Dziś uratowałam jedną duszę przed Twoim zniewoleniem. Jestem to winna naturze, która i tak mnie karze każdego dnia. - Odwróciła się na pięcie, twardo stojąc przy swoim. Postanowiłem ostrzec ją przed jakimkolwiek działaniem. Nikt nie będzie decydował za mnie, ani za osoby na których mi zależy. Szarpnąłem ją za ramię i odwróciłem agresywnie do siebie.
- Choćbyś wznieciła z prochów Ayianę i całą resztę swoich czarownic, nie zniszczysz mnie, nigdy. - Odpowiedziałem ze spokojnym głosem patrząc na nią z obrzydzeniem.
- Moim przeznaczeniem jest zniszczyć bestię, jaką stworzyłam i wierz mi, że prędzej czy później tak się właśnie stanie.
Po dwóch godzinach musiałem zwyczajnie coś zrobić. Moja matka wykorzystała Caroline do swoich własnych celów. Nie mogłem na to pozwolić.
Wyszedłem z posiadłości trzaskając drzwiami.

CAROLINE

- Też za tobą tęsknie, nawet nie wiesz jak bardzo! - Szkoda, że Elena wyjechała. Brakowało mi jej jak nigdy.
- Zobaczymy się wkrótce, obiecuję i wszystko mi wtedy opowiesz. - Rozłączyła się. A ja rzuciłam telefon na łóżko i podeszłam do biurka, gdzie schowanych było kilka ważnych dla mnie drobnostek.
Rysunek, który Klaus podarował w dzień balu, zaproszenie, bransoletka i kilka rzeczy Tylera.
Wzięłam kawałek pergaminu z moim wizerunkiem i zastanawiałam się, jak przyjął to wszystko do siebie. Wiedziałam, że musiało go to boleć, ale nie mogłam przeciągać tego w nieskończoność. Musnęłam opuszkami po kilku literach, które tworzyły jedno zdanie '' Dziękuje za szczerość. Klaus'' Z zadumy wyrwał mnie odgłos dzwonka do drzwi.
- Mamoo, otworzysz? - Zapytałam kierując swój głos w stronę salonu. Po chwili wzięłam do ręki bransoletkę, którą dostałam dzień po uratowaniu mi życia. Była piękna, jej drobne kryształki odbijały światło lampki stojącej na stoliku. Przybliżyłam swoją dłoń do lampki, by błyszczała całym swoim pięknem. Uśmiechnęłam się do wspomnień, bez żadnej urazy.
- Dobrze że księżniczka której to ukradłem nie ma zielonego pojęcia, kim jest nowa nabywczyni. - Wzdrygnęłam się, tuż za mną pojawił się Klaus dotykając bransoletki w taki sposób, że nasze dłonie lekko się musnęły, a nasze oddechy spotkały. Nie chciałam pytać skąd się tutaj wziął, ani po co przyszedł. Nie czułam potrzeby przepytywania go, tak jak czyniłam to wcześniej będąc jeszcze dawną Caroline.
- Fakt, mogłaby się nieźle na Ciebie wkurzyć - Odpowiedziałam z uśmiechem. A Klaus nagle odsunął się ode mnie i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Po chwili milczenia przemówił.
- Proszę, Nie ufaj mojej matce... - Odwróciłam się i rozchyliłam usta w lekkim niedowierzaniu. Patrzył na mnie z troską i nadzieją, że może go posłucham. Irytowało mnie, że znowu powraca stary Klaus, który stara się przestawić wszystko do góry nogami.
- Widzisz?! Znowu to robisz! - Uniosłwszy głos, podeszłam bliżej, czułam że zbliża się kolejna konfrontacja.
- Czyli to przestępstwo, chcieć dobrze dla drugiej osoby? - Zapytał podnosząc lekko brwi, nie zamierzał ustąpić.
- To nie jest troska Klaus, to jest chęć podporządkowania sobie kogoś, wbrew jego woli! - Wycedziłam, nie wierząc, że ta dzisiejsza rozmowa nic mu nie uzmysłowiła. Przez dłuższą chwilę nie odezwał się ani słowem, trwaliśmy w niezręcznym milczeniu.Po chwili nerwowo zacisnął wargi i wampirzym tempie pojawił się tuż przede mną, wplatając swoje dłonie w moje loki. Nasze twarze znowu dzieliło kilka centymetrów.
- W takim razie przepraszam, że mi zależy, ale czy tego chcesz czy nie, nie pozwolę Cię skrzywdzić mojej matce. - Odpowiedział stanowczym głosem, a moje oczy mimowolnie zerknęły na jego usta. Co za szaleństwo, moim ciałem zawładnęło dziwne pożądanie. Nie mogłam się skupić na jego oczach, bo w tamtej chwili usta były moim największym problemem. Przejął inicjatywę zbliżając delikatnie swoją twarz do mojej. Nasze oddechy tańczyły dziwne tango. Ale pasowały do siebie. Idealnie się uzupełniały tworząc zgrany duet. Przez moment się wahał, patrząc mi głęboko w oczy z wyraźnym pytaniem, czy sama tego chcę. Byliśmy już prawie na krawędzi, ale w pewnej chwili poczułam rozluźniający uścisk jego dłoni, a ciało nagle bezwładnie zsunęło się z hukiem na ziemię.

9 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że Esther nie może być dobra. Mam nadzieje, iż Klaus nie pozwoli skrzywdzić Caroline, a ona uzmysłowi sobie, że Esther coś kombinuje i chce ją wykorzystać. Rozdział świetny. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, ja jednak nie jestem z niego za bardzo zadowolona, ale mam nadzieję, że następny będzie lepszy!:)

      Usuń
  2. Szablon jest świetny. Co do opowiadania całe szczęście że Caroline nie wróciła do Tylera. Najbardziej zaciekawiło mnie ostatnie zdanie czyżby Klaus ją zawerbenował? Czy to o niego chodzi? Nie rozumiem tego zdania :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem Caroline. Nie widzi, że Klaus martwi się o nią? Przecież on chce ją uchronić przed Esther. Powinna mu chodź raz zaufać.
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz :)) Co do Caroline, nie chciałam jej narazie zmieniać... Przez następnych kilka rozdziałów może ewoluuje :D zobaczymy.

      Usuń
  4. Opowiadanie jest świetne ! Trzymasz w napięciu ; ) Jestem strasznie ciekawa co się dalej stanie.
    Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało :) Obym tego nie schrzaniła ;D

      Usuń
  5. Hej mogłabyś mi podać tytuły poprzedniej piosenki śpiewanej w duecie z góry dziękuje.

    OdpowiedzUsuń

c z y t a j ą

liczby