poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Rozdział 2.

 Dziękuje za motywację kochani, cieszę się, że znalazły się osoby, które zainteresowało moje opowiadanie :)
Teraz czas na drugi rozdział :)
Z dedykacją dla Wszystkich czytelników.

pisane przy: http://www.youtube.com/watch?v=tfurpy4stLA

 ***
invitum qui servat, idem facit occidenti
kto ocala kogoś wbrew jego woli, to tak jakby go zabijał.

Horacy.

CAROLINE
Mówią, że my nie odczuwamy bólu ani strachu... Nawet nie mają pojęcia, jak bardzo się mylą.
Moje ciało spoczywało na mahoniowym biurku w pokoju Esther. Wokół było ciemno, tylko kilka palących się świec oświetlało pomieszczenie, w którym odbywał się rytuał.
'' esphatos mariade, animos aquite, vernonte blakke mariade echous '' jej zaklęcie rozrywało moje wspomnienia na malutkie kawałki kryształów. Zaglądała w najgłębsze zakamarki mojego serca. Nie zdawałam sobie sprawy, że ból psychiczny odczuję w tak okropnej postaci. W tak bolesnej formie. Jej dłoń subtelnie spoczywała na moim czole, a ręce miałam skute w jego rogach. Werbena sól i krew służyły jej jako specyfiki do zaklęcia.
Gdy słowa przybierały na sile, moje wspomnienia także nabierały ostrości i zrozumienia.
Esther ukazywała mi jedno po drugim w odległości czasu, w jakim miały miejsce w przeszłości, wszystko po to, bym zrozumiała rzeczy, które traktowałam jak codzienność.
Tyler i chwile gdy tak wiele razy zostawił mnie samą po środku nieszczęść. Gdy tata umarł, nie było go przy mnie.. Moja urodzinowa noc, gdy obdarzył mnie ugryzieniem, które mogło spowodować śmierć... Gdy wyjechał do Denver, żeby wyzwolić się spod uroku Klausa. To wszystko było intensywne, barwne i odczuwałam wszystko każdą cząstką umysłu. I choć byłam pewna, że pogodziłam się z każdą jego nieobecnością, w rzeczywistości wmawiałam sobie, że tak po prostu wygląda nasz związek, a przecież każdy jest inny. Kłamałam sobie prosto w twarz, nie byłam świadoma wydarzeń, które działy się wokół mnie. Gdy traktowałam Elenę jak najbliższą przyjaciółkę, ta w rzeczywistości zawsze stawiała na pierwszym miejscu Bonnie.
Łudziłam się przez większość życia, tworzyłam kolorowe schematy, które po prostu mniej bolały.
Rytuał dobiegał końca, świadomość odradzała się we mnie na nowo, od początku. Wszystko do mnie docierało, każdy sens wydarzeń jakie miały miejsce, zrozumiałam, że nie miałam pojęcia jak ludzie mnie traktowali. Nie czułam bólu fizycznego, tylko psychiczny. Nacisk na umysł z tak ogromną siłą, powodował, że krzyczałam w niebo głosy. Esther w zasadzie nie zrobiła mi krzywdy, jakby się mogło z początku wydawać. Ona napełniła mnie światłem, którego przez tak długi czas mi brakowało. Narodziłam się na nowo, w pełni świadoma.
- Tak właśnie wyglądało Twoje życie, Caroline. - Wyszeptała uwalniając moje dłonie z kajdan i gasząc świece.
Podniosłam swoje ciało ze stołu, niczym nie różniło się od tego sprzed godziny, tylko ja byłam nie tą dawną Caroline.
Spojrzałam na Esther z wdzięcznością, nie potraktowałam jej jak wroga.
- Dlaczego to zrobiłaś..? - Zapytałam z ciekawością, musiała mieć powód. Nikt nie ratowałby umysłu obcej dziewczyny ot tak po prostu.
- Będę z Tobą szczera Caroline... - Stanęła tuż przede mną i spojrzała mi prosto w oczy.
- Zrobiłam to dla Was.
- Kim jest ta druga osoba? - Zapytałam zszokowana, ale przeczuwałam kim mogłaby być.
- Niklaus, mój syn. Możesz być na mnie wściekła Caroline, ale uwolniłam Cię od chaosu w Twoim umyśle, a mojego syna od cierpienia. - Odpowiedziała ciepło i zaczęła odkładać na półki użyte specyfiki.
Dotarło do mnie, co chciała przez to powiedzieć. Wpatrywałam się w drzwi. Na zewnątrz było cicho, nie słyszałam głosu Klausa. Oczywiście nie chciałam wygłaszać długich monologów, aby go przeprosić, czy coś w tym rodzaju. Zrozumiałam nasze wspólne chwile, jego zainteresowanie, a nawet potrafiłam postawić się na jego miejscu. Czułam się winna, że przez tak długi okres czasu traktowałam go jak śmiecia. Dwa razy uratował mi życie, a ja tego nie doceniłam.
- Zapraszam Cię na kolacje, Caroline. Mam nadzieję, że do nas dołączysz? - Powiedziała z nadzieją w głosie. Postanowiłam, że może to jedna z tych chwil, gdy mam okazję się odwdzięczyć.
- Dobrze, z wielką chęcią. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Zatem czekamy na Ciebie na dole. - Uśmiechnęła się i wyszła zamykając za sobą delikatnie drzwi.
 Chwilę jeszcze trwałam w kontemplacji, by ułożyć to wszystko na swoim miejscu.
Ukradkiem spojrzałam na siebie, czy wyglądam w miarę przyzwoicie, w końcu to uroczysta kolacja u Mikaelsonów... Wzięłam kilka głębszych wdechów i poszłam do salonu.
***
Przy stole siedział Kol i Rebekah, Klaus stał przy oknie popijając kolejne łyki złocistej Whiskey. Postanowiłam wykorzystać ten fakt, by jakoś zacząć rozmowę.
- A Tobie jeszcze mało? - Zagadałam nieśmiało, a cała trójka w jednej chwili spojrzała na mnie w niedowierzaniu.
- No co jest z wami ludzie? To jest ta część, gdy zapraszacie mnie do stołu! - Wycedziłam zabawnie i zajęłam swoje miejsce. Niklaus nie odezwał się ani słowem. Usiadł na przeciwko mnie, po drugiej stronie okrągłego stołu i nerwowo obracał szklanką w swojej dłoni. Po chwili dołączyła do nas Esther. Pogładziła mnie po ramieniu, by dodać mi pewności i usiadła obok mnie.
- Kelner! Podaj do stołu. - Zażądała posyłając mi kolejny ciepły uśmiech.
Czułam się nieswojo, jak obcy, jak jakiś alien, który nie należał do tego grona.
Młody mężczyzna zaczął podawać do stołu najrozmaitsze dania. Chwilę potem dołączyła do niego młoda kobieta, która przyniosła schłodzonego szampana i 5 kieliszków. Rozstawiła je obok każdego uczestnika kolacji i oboje wyszli.
- Matko, pozwól, że naleję? - Odezwał się po dłuższym milczeniu, gdy podnosił swoje ciało z krzesła spojrzał na mnie z uśmiechem. Jego oczy błyszczały jak dwa kryształy i nie wiem czy to z powodu ilości wlanego w siebie dziś alkoholu, czy może z mojego powodu? Nie zastanawiałam się jednak nad tym dłużej. Najpierw nalał Esther, potem podszedł do Rebeki, Kola, a mnie zostawił sobie na sam koniec.
- Cieszę się, że jesteś. - Nachylił się nade mną i cicho wyszeptał. Pierwotni zaśmiali się pod nosem, ale udałam, że uszło to mojej uwadze.
***
Po uroczystej kolacji rodzeństwo Klausa poszło na górę, a ja zostałam z Esther i Klausem.
Podźwignęłam swoje ciało, a obok mnie z wampirzą prędkością od razu pojawiła się Hybryda, by odsunąć lekko krzesło. Nasze twarze w tym momencie dzieliło kilkanaście centymetrów. Zupełnie tak jak na potańcówce, gdy proponował mi wspólną przyszłość. Dosyć feralna pozycja, muszę przyznać. Ale dzięki temu, udało mi się dostrzec radość w Jego oczach i tę samą zawadiacką chęć do walki, której wcześniej zupełnie nie dostrzegałam, albo starałam się ją odpychać z dala ode mnie.
Pierwsza przerwałam spojrzenie i tylko lekko się uśmiechnęłam.
Podeszłam do Esther i zaczęłam rozmowę.
- Dziękuje... Z..za wszystko co zrobiłaś. - Była tak przemiłą kobietą, że nie mogłam jej nie uściskać.
- Mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz, hm? - Uniosła lekko brwi spodziewając się pozytywnej odpowiedzi.
- Jeśli nadarzy się okazja... - Odpowiedziałam speszona wzrokiem Klausa. Stał w przejściu z jadalni do holu. Wpatrywał się w każdy mój ruch.
Wzięłam swój płaszcz i nałożywszy go na siebie udałam się do wyjścia.
- Do widzenia! Jeszcze raz dziękuje! - Powiedziałam. A Matka pierwotnych jeszcze raz do mnie podeszła.
- Pamiętaj Caroline, od dziś jesteś świadoma, to co zrobisz będzie Twoim własnym przemyślanym wyborem... Jestem przekonana, że postąpisz słusznie. - Obdarzyła mnie ciepłym matczynym uśmiechem. Naprawdę byłam jej ogromnie wdzięczna za to co zrobiła. Naprawiła mnie.
Gdy zbliżałam się do wyjścia, Niklaus ponownie zjawił się obok mnie i otworzył subtelnie drzwi. Spojrzał na mnie i cicho wyszeptał.
- Do zobaczenia droga Caroline. - Odpowiedziałam samym uśmiechem. Nie wiedziałam jak zareagować. Dziś całe moje życie odwróciło się do góry nogami. Nie mogłam tak zwyczajnie zacząć funkcjonować. Uniosłam wzrok przed siebie, a przed drzwiami stał mój sens istnienia. Mój ukochany Tyler.
- Caroline, Boż.. boże Caroline, jestem, kocham Cię, byłem u Bonnie, wszystko pamiętam, wiem, że byłem zauroczony. Przepraszam! Możemy teraz wyjechać, tak jak planowaliśmy! - Cały drżał w oczekiwaniu na moją odpowiedź, przełknęłam nerwowo ślinę, wiedziałam, że Klaus widział całą sytuację i pewnie znowu przeżywał okropne katusze. Nie miałam odwagi na Niego spojrzeć. Od razu przypomniały mi się słowa Esther wypowiedziane chwilę temu. Zrobiłam dokładnie to, co podpowiadało mi serce. Postąpiłam zgodnie ze swoim sumieniem. Wiedziałam, że gdy dziś nie podejmę decyzji, nie zrobię tego nigdy... A przeciąganie tego w nieskończoność, sprawiało ból.
Przekreśliłam jedno, by ocalić drugie. Musiałam.
***

10 komentarzy:

  1. Esther pomocna tego się nie spodziewałam mam nadzieje że zagrzeje miejsce na dłużej. Oby Caroline nie wróciła do Tylera! :D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że pokazałaś Esther w dobrym świetle. ;) Od początku tą postać lubiłam. ;d Rozdział piękny... Podoba mi się strasznie, jak wszystko ładnie opisujesz. I właśnie w tej chwili widzę pełne pułki z twoimi książkami... a nie! Już wszystkie wyprzedane! Tak świetnie piszesz! ;* Czekam na kolejny rozdział. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Esther pomogła Caroline na nowo żyć ze względu na swojego syna. Mam nadzieję, że Caroline doceni starania Klausa choć szczerze powiem, że z początku jakoś nie widziałam przyszłości między panną Forbes a Niklausem. Teraz dzięki twojemu opowiadaniu mogę to sobie wyobrazić i mam nadzieję, że ich związek przejdzie wszystkie próby jakie zgotuje im los. Ciekawa jestem jaką decyzję podejmie Caroline w związku z wyjazdem. Mam nadzieję, że jednak zostanie przy Klausie. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tego to ja się po Esther kompletnie nie spodziewałam. Okazała się dobrą matką. Chyba do mnie to jeszcze nie dotarło. Mam nadzieję, że Caroline nie wróci do Taylera( nie szczególnie za nim przepadam). Mam też pytanie w twoim opowiadaniu pojawią się wszyscy Pierwotni łącznie z Finnem i Elijah'ą?

    OdpowiedzUsuń
  5. Elijah na pewno, ale co do Finna to nie wiem. ;) A dlaczego pytasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Elijah, a Finna sama nie wiem chciałabym żeby ktoś go jakoś tam pobocznie też ukazał tak szybko go w serialu uśmiercili a mógł być bardzo ciekawą postacią. Wydaje mi się, że on i Elijah dawali taką równowagę rodzinie Pierwotnych.

      Usuń
  6. Esther coś kombinuje. Zawsze tak jest. Klaus i Caroline <333 Ojejusiu! Kocham tą parę! Czekam na rozwój dalszy wydarzeń XD

    OdpowiedzUsuń
  7. super! Esther kochająca mama to coś czego nie było :D zbieram się za czytanie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. W jakim jezyku napislas zaklecie wypowiedziane przez Esther. Czy tak sobie pisalas zaklecia ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne! Sprawdź też moje fanfiction dotyczące Klausa : https://anotherstoryto.wordpress.com/ :)

    OdpowiedzUsuń

c z y t a j ą

liczby