KLAUS
Ta sytuacja była cholernie irytująca. Wiedziałem, że Gilbert i Salvatorowie najchętniej wbiliby w tej chwili mi kołek, na szczęście są zbyt słabi. Widok mojej cierpiącej Caroline przyprawiał mnie o zawroty głowy.
- Tyler! - Cicho westchnęła bliska płaczu, jeszcze jego tutaj brakowało. Hybryda chyba sobie nadal myślała, że ma jakieś prawo do mojej Caroline. Podniosła swoje ciało z łóżka i podeszła do swoich przyjaciół. Tyler zniknął. Następnie podeszła do Eleny błagając o wysłuchanie.
- N..Nie chcę Cię słuchać. - Odpowiedziała oschle Panna Gilbert i wyszła z hukiem z pokoju.
- Stefan... proszę zaczekaj, pozwól mi wytłumaczyć. - Zatrzymała mojego starego przyjaciela i starała się wybrnąć z tej sytuacji. Chciałem móc jej pomóc, ale tłumaczenie się Stefanowi było ostatnią rzeczą na jaką miałem wtedy ochotę. Chłopak agresywnie pochwycił ją za ramiona.
- Nawet nie masz pojęcia na co się godzisz, Caroline. Powstrzymaj to teraz. Potem będzie za późno, staniesz się kolejną jego zabawką!! - Szarpał ją coraz mocniej.
- Chyba się troszeczkę zapomniałeś kolego. - Natychmiastowo znalazłem się przed Stefanem i popchnąłem go z całej siły o ścianę. Obok stał Damon Salvatore ze swoim drwiącym uśmieszkiem.
- Ten widok przyprawia mnie o mdłości, nie zamierzam na to patrzeć.. - Odwrócił się z obrzydzeniem i poszedł za Eleną, obrzucając moją Caroline szyderczym spojrzeniem.
- Przestań Klaus! Słyszysz?! Proszę! Przestań! - Krzyknęła starając się nas rozdzielić. Spojrzałem na nią i chociaż chciałem w tamtym momencie wyrwać mu wszystkie kończyny i ostatecznie się go pozbyć. Powstrzymałem się. Jej smutna twarz przepełniona strachem i żalem, sprawiła, że się opanowałem.
Chwilę trwaliśmy w milczeniu, Stefan przyglądał się nam obojgu z zastanowieniem. Caroline tylko wykrzywiła twarz w bólu, starając się uzmysłowić mu, żeby ją zrozumiał. Ten jednak wyszedł. Zostaliśmy sami.
***
- Jak mogłeś?! - Krzątała się po pokoju w tę i z powrotem. Nigdy wcześniej nie miałem okazji widzieć rozwścieczonej i rozżalonej Forbes. Ten widok ściskał moje serce. Chciałem ją przytulić, pocieszyć, ale wiedziałem, że mogę tylko pogorszyć sprawę.
- Doskonale wiedziałeś, że to wszystko i tak jest dla mnie wystarczająco trudne, a jak zwykle musiałeś pokazać swoją wielkość, co? Nie mogłeś ten jeden raz trzymać swojego ego na miejscu! - Wycedziła prosto w moją twarz. Jej oczy zaszkliły się z rozpaczy.
- Caroline.. - Zacząłem spokojnie, unosząc ręce w geście poddania, żeby nie wyprowadzić Jej z równowagi.
- Nie mów już nic, wyjdź. - Nie patrzyła na mnie, spuściła wzrok na ziemię wskazując mi dłonią drzwi wyjściowe. Łzy napłynęły mi do oczu, przygryzłem nerwowo wargi, chciałem odwrócić to wszystko. Ale nie mogłem dać sobą pomiatać.
- Jak sobie życzysz. - Przeszedłem obok niej obojętnie, bez emocji. Na dole minąłem tylko Szeryf Forbes i pożegnawszy się, wyszedłem. Droga powrotna zdawała się ciągnąć godzinami, przez kilka kilometrów dochodził do mnie cichy płacz mojej małej Caroline, ale nie zawróciłem.
***
Otworzyłem z hukiem drzwi wejściowe, udałem się do salonu gdzie w spokoju siedziała Rebekah popijając złotą Whiskey.
- Niklaus? - Zapytała w szoku.
- Gdzie jest matka? - Odwarknąłem ściskając dłonie w pięści.
- Powinieneś być martwy.. - Odłożyła trunek na stolik i powolnym krokiem zbliżyła się do mnie w niedowierzaniu.
- Cóż, jak widzisz nie jestem. - Odpowiedziałem i skierowałem się do barku.
- Matka była pewna, że zaklęcie którego użyła na Forbes, sprawi, że umrzesz.
- Przestań Rebekah. To zaklęcie nie było ze mną powiązane. Chodziło o Caroline. - Upiłem spory łyk złotej cieczy.
- Nie! Nik.. Mylisz się! Zaklęcie miało na celu uświadomić Caroline, że nic do Ciebie nie czuje, matka była pewna, że tak właśnie jest! Ale gdy Hybryda jest przez kogoś darzona uczuciem, zaklęcie nie ma prawa zadziałać.
- To dlatego dziś u Caroline z niewiadomych przyczyn upadłem. - Spojrzałem na nią uważnie. Składając powoli wszystkie fakty.
- Gdzie jest Esther? - Odwarknąłem.
- Nie ma.. Wyszła kilka godzin temu. Co chcesz zrobić Nik?
- Potrzebuję Twojej pomocy, pomóż mi zniszczyć matkę, a obiecuję, że raz na zawsze przestaniemy się bać i będziemy rodziną. Bądź moją siostrą. Pomóż mi. - Odpowiedziałem z nadzieją, że Bekah zgodzi się na moją propozycję.
- Oczywiście, jak mogłabym Cię opuścić? - Odpowiedziała gładząc mój policzek.
- Zawsze i na zawsze Nik - Poczułem ostrze wbijające się prosto w mój splot słoneczny.
CAROLINE
Świetnie, jest o wiele gorzej niż przypuszczałam. Elena mnie nienawidzi, Stefan nie chce nawet wysłuchać, a Tyler? Dla niego już pewnie nie istnieje... - Pomyślałam i zeszłam na dół. Potrzebowałam krótkiego spaceru, żeby otrzeźwić umysł.
- Mamo, będę za jakieś 15 minut. - Krzyknąwszy, nałożyłam na siebie sweter i wyszłam.
Był już zmrok, pobliskie lampy oświetlały każdy zakamarek Mystic Falls. Lubiłam wychodzić nocą, wtedy łatwiej było myśleć.
Przeszłam kilkanaście jak nie kilkadziesiąt przecznic, minęłam dom Matta, Eleny i Mikaelsonów. Potem skierowałam się w stronę lochów, miałam nadzieję, że właśnie tam znajdę odpowiedź na większość pytań. Po raz pierwszy w życiu, nie miałam pojęcia dokąd ono zmierza. Jestem w pułapce, gdzie jedynym wyjściem jest jego brak. Utkwiłam w czarnym punkcie.
- Witaj Caroline! Co tutaj robisz o tej porze? - Odwróciłam się wytężywszy swój wampirzy wzrok. W oddali jawiła się postać dojrzałej wiekowej kobiety. Przypominała mi kogoś. Jej włosy sięgały do ramion, były idealnie ułożone, a twarz emanowała spokojem.
- Przepraszam, ale znamy się? - Krzyknęłam w przestrzeń przede mną.
- Zaczekaj na mnie, zaraz do Ciebie podejdę. - Odpowiedziała.
- Ach, to Pani. - Co robiła o tej porze w lesie matka pierwotnych? Zastanawiałam się.
- Chciałabym zamienić z tobą słówko kochanie, chodź. Przejdziemy się. - Odpowiedziała uradowana, nie widziałam jej nigdy w tak świetnym humorze.
- Wreszcie odetchnęłyśmy obie, co? - Pogładziła mnie po plecach rzucając tym swoim dziwnym matczynym spojrzeniem.
- Nie rozumiem.. - Odpowiedziałam uśmiechem.
- Rzeczy powoli powrócą do normy Caroline, obiecuję Ci to. Teraz gdy odpłaciłam naturze swoją winę. Nie musimy nadal mieć krwi bezbronnych ofiar na swoich rękach.
- Chwileczkę, al.. ale o czym Pani mówi? - Odpowiedziałam z zastanowieniem, miałam dziwne przeczucie co do tego zapewnienia.
- Doskonale wiesz, jesteśmy wolni. - Pogłaskała mnie dłonią po włosach i wolnym krokiem odeszła.
- Proszę zaczekać! - Odpowiedziałam w niedowierzaniu, czyżby moje obawy były słuszne? Co zrobiła Esther?
- Tak? - Odwróciła się przodem do mnie z wymalowanym spokojem na twarzy.
- Co miałaś na myśli, mówiąc że jesteśmy wolni? - Zapytałam. Powoli irytowała mnie ta rozmowa. Czemu nie powiedziała wprost.
- Zabiłam mojego syna, wreszcie zdjęłam piętno z naszej rodziny. - Odparła stanowczo, pełna podziwu dla swojego czynu.
- Co zrobiłaś...? - Wytrzeszczyłam oczy w niedowierzaniu i rozchyliłam lekko usta w szoku. Poczułam jak gniew gromadzi się w całym moim ciele, chcąc uparcie wydostać się na zewnątrz. Esther powoli odchodziła w swoją stronę. We mnie wzburzyła się agresja i wampirzym tempem znalazłam się tuż za kobietą. Przybrałam typowy dla nieśmiertelniczki wyraz twarzy, kilka żył spowiło moje okolice oczu i wpiłam się gwałtownie w szyję czarownicy.
Ta tylko bezbronnie opadła o ziemię.
***
To jest ostatni rozdział, który pojawił się tak szybko ;)
Przez kilka dni nie będę miała czasu, by coś napisać. Więc szóstego rozdziału spodziewajcie się dopiero w następnym tygodniu ;)
Z dedykacją jak zawsze dla wszystkich czytelników.
Czyli się wyjaśniło. Zaklęcie miało zabić Klausa. Ale z tej Esther jędza. Ale na szczęście Caroline musi darzyć go jakimś uczuciem, ponieważ nadal żyje. Rozdział świetny jak zawsze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLauro - Cieszę się, że wciąż czytasz opowiadanie!:) Tak, Esther to straszliwa zołza, ale nie chciałam jej zmieniać, niech pozostanie taka jaka była( i może będzie)w serialu ;)
UsuńDziękuje za komentarz!
Czytam wszystkie twoje opowiadania, które znalazłam. Mam nadzieje, że będziesz kontynuować je wszystkie, nawet jeśli z mniejszą częstotliwością dodawania rozdziałów, ponieważ te które do tej pory czytam są moim zdaniem bardzo dobre i strasznie je lubię:)
UsuńJakie to miłe, dziękuje :)
UsuńNa pewno nie przestanę pisać ''Pogódź się z tym'' i tego tutaj obecnie. ;) Nie wiem które czytasz, ale z Wyznaczonej chyba zrezygnuje, a nad ''Nierealną Rzeczywistością'' muszę się jeszcze zastanowić. Ciężko jest mi pisać kilka opowiadań na raz, bo wszystko zaczyna Ci się mieszać niestety ;)
Cieszę się, że nie skończysz tego i Pogódź się z tym, a pozostałe też czytałam. Rozumiem, że ciężko jest pisać tyle opowiadań na raz. Jednak mam małą nadzieję, że po zakończeniu tych jeszcze kiedyś wrócisz również do tamtych:)
UsuńTen rozdział jest zdecydowanie najlepszy!
OdpowiedzUsuńJejuuu, no wielbię Cię!:D
xoxo;*
Olu - Dziękuje! Ale zdecydowanie przesadzasz! ;D
UsuńNie każdy ma talent, tak jak Ty:)
UsuńOj grubo się mylisz :)
UsuńRozdział świetny :) Tempo naprawdę masz zniewalające ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest genialny!!! Świetnie opisałaś uczucia Klausa jak i Caroline. Nie spodziewałam się, że panna Forbes zabije Esther. Trochę mi jest żal, że ją uśmierciłaś, ale mam nadzieję, iż pojawi się jeszcze w Twoim opowiadaniu. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJej!
OdpowiedzUsuń