poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 13.

Upadł...
Cicho i bezszelestnie osunął się z moich ramion. Spojrzałam rozstrzęsiona na Stefana, stał z założonymi rękoma a po chwili do pomieszczenia weszła Bonnie. Poczułam jak łzy spływają mi po policzku, wciąż nie byłam pewna czy to aby nie jest sen. Uklękłam na dywanie i zaczęłam nim szarpać i cicho błagać żeby się ocknął. Otarłam wierzchem dłoni mokrą od łez twarz i podniosłam wzrok na Bonnie.
Miałam ochotę wbić w nią kły za to co mi zrobiła. Najlepsza przyjaciółka? Nigdy nią nie była, ani Elena ani Ona. Od zawsze ich celem było zlikwidowanie pierwotnego i proszę... dopięły swego.
Podniosłam swoje ciało i podeszłam do czarownicy.
- Caroline, posłuchaj... - Chciała się tłumaczyć, wybielać, ale nie pozwoliłam na to. Jej przepełnione nienawiścią słowa bolały jak diabli.
- Nie zaczynaj Bonnie. - wyjąkałam przez łzy pełna wściekłości.
- Nie jesteś obiektywna, Caroline. Postaw się w sytuacji Eleny, musieliśmy... - Oznajmił Stefan bohater. A ja miałam dość tej dziewczyny, wszystko postawiliby na jedną kartę, byle by tylko jej życie uczynić najlepszym.
- Nie! To ty mnie posłuchaj! - Podeszłam krok bliżej.
- Przez cały czas liczy się tylko Ona! - wykrzyknęłam.
- Przestań.. - Stefan przerwał mi z ironicznym uśmieszkiem wbijając wzrok w buty. Jakbym była dawną Caroline, paplającą swoje mądrości.
- I wiesz co? Ja mam tego dość, wszędzie widzę i słyszę Elenę! Mam to gdzieś co jej się stanie, rozumiesz? Skoro jest wampirem, niech sama zadba o swój tyłek! Ja jakoś nie miałam takiej obstawy na każdym kroku! - Przypomniałam tamte czasy celowo, bo Stefan przecież pomagał mi przejść przez ten trudny okres, a teraz zdawał się zapomnieć o wszystkim co się dla mnie liczyło, a o czym wiedział i z pewnością doskonale pamiętał. To bolało.
- Jak możesz... - wtrąciła się Bonnie kiwając głową z nie dowierzania. Jakbym znowu była czemuś winna.
- Jak ja mogę?! - Parsknęłam w jej stronę.
- Tak ty! On cię zmanipulował! Cały czas to robił! Gdzie twój rozsądek Caroline!?
- Nikt mnie nie zmuszał do niczego, wbij sobie to do głowy. - Ostrzegłam czarownicę.
- Skąd masz pewność? - Krzyknęła

- A skąd ty masz tę pewność!? - przechyliłam głowę ze zdziwnienia. Co za hipokryzja. Nie mogłam tego słuchać.
- Bo to jest Klaus! Na litość Boską Caroline opamiętaj się!
- właśnie dlatego mam tę pewność. Bo to jest Klaus. - Odpowiedziałam z uśmiechem patrząc w ich twarze.
- Jest ostatnią osobą, która by mnie skrzywdziła. - Oznajmiłam i spojrzałam w stronę salonu. Przełknęłam ślinę i wyszłam bez słowa.
 Całą drogę nie myślałam. Byłam pusta i oczyszczona z wszelkich emocji. Podejrzewam że nawet śmierć nie zrobiłaby na mnie wrażenia. Czas też mnie nie dotyczył, był za mną.
Być może to oni zawsze mieli rację, a ja słodko i dziecinnie pławiłam się w swoich domysłach, grałam w tę GRĘ...
z nim.
Kiedyś powiedział mi, że to wszystko nie wystarczy, że jestem ponad to i że w pewnej chwili swojego wampirzego życia zwyczajnie... zapragnę.
Zapragnę czegoś więcej, będę chciała czuć mocniej i móc wszystko, co do tej pory było zamknięte za drzwiami Mystic Falls i niedostępne dla mnie.

I trafił w sedno. Miał rację. Choć teraz jest już za późno, żebym mogła mu to powiedzieć, żebym mogła wyjaśnić i przeprosić, dlaczego tak wiele razy go raniłam, dlaczego tak mocno trzymałam się rozsądku, choć usilnie chciałam być obok niego, poznawać każdą jego część duszy.

Bałam się przyznać, że to on ma rację.

Uchyliłam drzwi, mama stała w salonie dyskutując na temat jakiegoś śledztwa. Spojrzałam na nią ukradkiem i przez moment zdawało mi się, że straciłyśmy to coś. Tę więź między córką a matką, która podobno nigdy nie znika.

Poszłam do siebie, rzuciłam katanę na łóżko i podeszłam do okna odchylając lekko zasłonę.

Deszcz skupiał uwagę wszystkich, a najbardziej małego chłopca kilkanaście metrów od domu, który układal kamienie na chodniku i zabawnie skakał po kałużach. Uśmiechnęłam się. Uśmiechnęłam do wspomnień.

Miał ok. 9 lat i w pewnej chwili spojrzał w moją stronę. Przechyliłam głowę z zastanowienia, w końcu nie było możliwości, żeby taki brzdąc ujrzał mnie z takiej odległości.

Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, nie odrywając wzroku ani na moment. Stukał kamieniem w asfalt, chyba po to by mnie zdenerwować.

Za każdym razem robił to głośniej, głośniej, głośniej.

I cieszył się, że irytuje mnie ten odgłos. Postanowiłam zbiec na dół.

- Mamo zaraz wracam! - Ubrałam katanę i zatrzasnęłam drzwi.

Chłopiec znajdował się ok. 20 metrów ode mnie. Szłam powoli chodnikiem i wpatrywałam się w jego reakcję.

Miał ciemne, lekko pokręcone włoski zaczesane na bok i sprawiał wrażenie upartego małego rozkapryszonego dzieciaka, który myśli że może wszystko.

Podeszłam bliżej, sprawdzając reakcje chłopca. Nie chciałam, żeby się speszył i uciekł.

Podniósł wzrok.

- wiedziałem że przyjdziesz. - Oznajmił pewnym ale dziecięcym głosem, który trochę mnie przeraził. Przełknęłam ślinę i ukucnęłam obok chłopca, wydawał się być inny od reszty dzieci jakie znam.
- Gdzie są twoi rodzice? - zapytałam zbliżając dłonią do kamienia obok, chcąc tym samym nawiązać jakiś kontakt.
- Zostaw. - chłopiec odsunął moją ręke. Zdziwiło mnie to. Miał refleks trzeba przyznać.
- Spryciarz z ciebie. - Odparłam z lekkim uśmiechem.
- Dlaczego spryciarz? - Zapytał zaciekawionym głosem. Korzystając z tej chwili, szybko sięgnęłam po jeden z mokrych kamieni i zaczęłam go podrzucać.
- Zmieniłeś temat, skupiając moją uwagę na kamieniu, gdy tak naprawdę dobrze słyszałeś, że zapytałam o rodziców. - Stuknęłam kamieniem o asfalt uśmiechając się przy tym. Chłopiec podniósł wzrok.
- Brawo.. - Co za tupet. Odpowiedział to takim tonem, że gdyby nie jego wzrost wiek i zabawa w kałużach, uznałabym go za dorosłego. Zabrzmiał ironicznie i chyba ma w tym doświadczenie.
- Czyli mały, ale rozgadany i inteligentny, co? - Odbiłam pałeczkę.
- Mniej więcej.  - wrócił do zabawy.
- Odpowiesz na moje pytanie czy nie? - Zapytałam opierając łokcie o kolana,
- Znasz odpowiedź. - Chłopiec przechylał głowę w jedną i drugą stronę na przemian, skupiając całą uwagę na stukaniu kamienia o kamień.
- Nie.. - Zrobiłam smutną minę i zaczęłam układać wieżę z kamieni.
- Na litość boską! - Podniósł roześmiany i sarkastyczny wzrok na mnie i lekko się zaśmiał.
- Gdy powiedziałem, że znasz odpowiedź, nie chodziło mi o to, że NIE odpowiem na twoje pytanie tylko, że doskonale wiesz gdzie są, pytasz tylko żeby podtrzymać konwersację. - To było mocne... Ten mały zadziwia mnie swoim intelektem jak na tak młody wiek.
- To było miłe... będę się zbierać. Nie zmoknij za bardzo!
- Bo oni rujnują wszystko, zawsze, zawsze, zawsze. - Zatrzymał mnie tym zdaniem. Z każdym słowem napierał swoją siłe w zniszczenie kamienia. Ja tylko cicho obserwowałam.
- Oni? - Zapytałam przechylając głowę ze zdziwienia. Chłopiec podniósł spojrzenie i wlepił swoje małe oczka we mnie jakbym tylko ja nie rozumiała tego co chce mi powiedzieć.
- Nie udawaj. - Odpowiedział chichocząc.
- Kto rujnuje wszystko?
- Mój ojciec i brat. - Odpowiedział agresywnie odrzucając kamień daleko od siebie.
- Rozumiem... Gdzie są w takim razie? - Zapytałam z ciekawością.
- A gdzie mogą być? Pewnie bawią się jak dzieci w tej ich piaskownicy dla dorosłych.. - Odparł zrezygnowanym głosem wbijając wzrok w jakiś odległy punkt za mną.
- Piaskownicy dla dorosłych? - Przechyliłam głowę starając się zrozumieć co miał na myśli.
- Kryminalne sprawy. - dodał cicho odwracając wzrok za siebie, jakby sprawdzał czy nikt nie idzie, czy nikt mu nie zagraża.
- Och. - Przeniosłam wzrok na poboczne samochody. Zaciekawił mnie jak cholera.
- Kręci cię to, co? - Zapytał z uśmiechem patrząc mi prosto w twarz.
- Nie, dlaczego miałoby mnie kręcić? - Odpowiedziałam z uśmiechem uciekając wzrokiem.
- Bo lubisz niebezpieczeństwo. Lubisz czuć dreszcz emocji, a kiedy Ci tego brakuje starasz się za wszelką cenę znaleźć coś co zlikwiduje nudę. - Przełknęłam ślinę, ale on dalej kontynuował wpatrzony we mnie jak w książkę...
- Ostatnio nie miałaś zbyt wielu okazji, być może ze względu na rodzinę, albo (zwracając uwagę na twoje loki) ze względu na strach przed ich zniszczeniem, bo przecież ostatnio pogoda nie rozpieszcza. To taka twoja mała obsesja. Lubisz mieć kontrolę, a gdy ci ją zabierają, zamykasz się w sprawach innych myśląc, że robisz słusznie, choć w głębi duszy nienawidzisz tego jak cholera.
- Nie mam racji? - Zapytał dumnym głosem, bacznie obserwując moją reakcję.
- Cóż.. ekhm. - Założyłam kosmyk włosów za ucho nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Zaraz powiesz, że jestem małym geniuszem i że jestem taaaki słodki, choć w rzeczywistości czujesz się skrępowana i zła, bo przecież mały rozkapryszony dzieciak, który myśli że może wszystko ma się za kogoś lepszego i mądrzejszęgo od osoby dorosłej, co w twoim mniemaniu jest niedopuszczalne.
- To było.. niesamowite. - Odrzekłam z uśmiechem ale chłopiec jedynie potaknął głową w taki sposób, jakby słyszał to milion razy, codziennie. Potarł dłonie o spodnie strzepując przy tym odłamki piachu i żwiru i zaczął powoli odchodzić.
- Kim jesteś? - Zapytałam.
- Zapytaj mojego ojca - Pokiwał głową wskazując na samochód w oddali.
- To on podarował mi te geny. - Usmiechnął się łobuzersko i poszedł w kierunku mężczyzny stojącego przy samochodzie bacznie obserwującego całe to zdarzenie. Przełknęłam ślinę, całe to zdarzenie było chore. Geniusz który czyta ludzi jak książki.
- Tylko się nie zakochaj! - Mały chłopiec obrócił się ostatni raz i z uśmiechem wsiadł do samochodu razem z ojcem.

10 komentarzy:

  1. Chyba jeszcze nikt mnie tak nie zaciekawił! Naprawdę jesteś genialna! Mam dwa pytania.
    1. Co to za muzyka? ( chodzi mi o tytuł)
    2. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci serdecznie za te miłe słowa!:)
      Co do tego rozdziału i kolejnych, no cóż, mam w głowie pewien schemat co do przyszłości panny Forbes i Klausa i reszty.
      Pojawią się nowe postaci, które porządnie namieszają.
      A następny rozdział jeszcze w tym tygodniu.
      (obiecuję, że już tak długiej przerwy nie będzie)
      Utwór to: http://www.youtube.com/watch?v=rQXigiVjiMQ
      Ink - John's Walk
      :)

      Usuń
  2. Rety, świetny rozdział. To ty jesteś chodzącym geniuszem. Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się szybko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana, geniusze którzy nieźle namieszają to się dopiero pojawią w tym opowiadaniu :D
      Jeszcze nigdy życie Caroline i nawet całej reszty nie było tak skomplikowane jak planuję to uczynić za kilka rozdziałów... :D

      Usuń
  3. Nigdy więcej nie rób mi tak długaśnych przerw! Zrozumianoo?
    A tak wgl to świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, sir!:) Nigdy więcej tak długich przerw!
      Dziękuje, oby najnowszy Cię nie zawiódł!;)

      Usuń
  4. Wow ! Bardzo wciągający rozdział. Już myślałam że ten chłopiec to z jakiegoś horroru się urwał. Rozdział naprawdę genialny. :D Pozdrawia i serdecznie zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje!:) Chłopiec z pewnością jeszcze się pojawi!:D

      Usuń
  5. Ten chłopiec... Naprawdę mnie nim zaciekawiłaś. Mam nadzieje, że jeszcze się pojawi w życiu Caroline. Chyba uzależniłam się od twojego bloga. Jesteś świetna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za te słowa! Mam nadzieję, że kolejny rozdział Cię nie zawiedzie i będziesz mnie od czasu do czasu odwiedzać!
      A chłopiec jest istotną częścią przyszłości Caroline :)

      Usuń

c z y t a j ą

liczby